piątek, 5 września 2014

Nie ważne jak karmisz- ważne, że kochasz

Portale, gazety o mamach czy też blogi bombardują  tekstami, dlaczego pokarm od matki jest tak ważny.
http://minimanlife.blogspot.com/2014/09/nie-wazne-jak-karmisz-wazne-ze-kochasz.html
No niby już jest to za mną, ale czuje się osaczona, gdy wokół milion przykładów na temat, dlaczego pokarm z przysłowiowego "cyca" jest lepszy niż karmienie z butelki.
Często czytam pod różnymi tekstami dyskusje. I tak po wszelakich komentarzach stwierdzam, że matki - Wy wszystkie chyba powariowałyście, kłócicie się jak przekupy na targu, a każda z was na siłę chce pokazać, że ma racje.
Powiem wam jak ja to widzę z moje perspektywy. Zgadzam się z wszystkimi mamami, że pokarm od matki jest wartościowy. Te uczucie kiedy wiesz, że takie chwile budują między wami więź jest bezcenna. Rozumiem wszystko- jednak nie rozumiem faktu, gdy lekarz lub położna na siłę mówią- "babo karm dziecko, przecież je urodziłaś, więc karmić musisz". Nie rozumiem tej presji, aby karmić naturalnie. A co kiedy matka nie ma pokarmu i każda walka kończy się klęską?? Co zagłodzić malucha??? Tylko dlatego, że społeczeństwo mówi "karm naturalnie" Serio???
Teraz mnie wszystkie matki zlinczują jak się przyznam, że karmiłam Piotrusia 1,5 miesiąca. Czy żałuje, że zrezygnowałam?? Nie. Między mną, a Piotraskiem jest ogromna więź i niech nikogo nie zdziwi, że synek jest taki"mamusiny". Dlaczego przestałam karmić??? Może zacznę od początku. Zaczęło się źle.Trafiłam po porodzie na zołzy-nie pielęgniarki. Prosiłam o pomoc bo młody jakoś nie potrafił się przyssać. I wiecie co te pielęgniarki zrobiły???Krzyczały na mnie , że nie potrafię nakarmić małego. A jak już straciły cierpliwość to wsadziły mu butle do buzi i chłopina wtedy załapał. Musicie mnie zrozumieć- miałam 21 lat- wystraszona dziewczyna, nie mająca pojęcia jak trudno jest nauczyć  karmienia piersią. Ale dobra. Jakoś pod koniec 4 czy 5 dnia młody załapał...Ufff. Trafiliśmy do domu. Młody wiadomo- był przy cycu, ale ciągle wrzeszczał, że jest głodny. Spróbowaliśmy po jakimś czasie butelki-jakież to było zdumienie, że dziecko me spało 2-3 godziny. Po cycu spał 5 min- serio, nie żartuje. Widziałam, że coś mało pokarmu mam, mimo że przystawiam Piotraska do piersi- regularnie. Pielęgniarka środowiskowa radziła co zażywać, robić, pić itd. Bez skutku. Presja rodziny ogromna bo przecież trzeba karmić naturalnie. Po wielu nieudanych próbach podjęliśmy z mężem wspólnie decyzje odstawiamy. Fakt faktem, że musiałam podjąć jakąś decyzje -wracałam na studia. A odciąganie pokarmu nie wchodziło w grę bo przecież praktycznie tam nic nie było. Czy żałuje?? Absolutnie nie. Wiem, że starałam się, próbowałam- nie wyszło, trudno. Co do pokarmu sztucznego - nie mam jakiś zastrzeżeń. Gdyby taki pokarm był szkodliwy dla mego dziecka w życiu bym go nie dała.
Tak na koniec takie moje małe przesłanie - Pokarm sztuczny czy naturalny??? Nie ważne- ważne, że kochasz i nie chcesz swego dziecka skrzywdzić !




9 komentarzy:

  1. U nas było podobnie,Alan nie umiał przyssać się do cyca,w efekcie czego był wieczny ryk,w szpitalu zamiast mi pomóc wiecznie narzekali,że mam marudzące dziecko i odliczają dni kiedy wyjdziemy bo uszy im pękają...oczywiście ich pomoc była taka,że wpychali mu paluchy do buzi czy sprawdzić odruch ssania i ciągle dawali butlę. Ja od początku byłam nastawiona na karmienie piersią,zresztą miałam też presję rodziny i otoczenia. W domu spał nam też dosłownie po 5-10 min.o spacerach nie było mowy bo wszyscy się gapili czemu on ciągle tak wyje. Ja nic zrobić nie mogłam bo wisiał na cycu 24 na dobę,serio...doszły kolki bo to był taki nerwus,że zanim załapał to najpierw musiał się naryczeć,naprężyć i dopiero ciumciał,ja przez to zrobiłam się też nerwowa i zestresowana,coraz mniej jadłam bo nie miałam jak i większość rzeczy odłożyłam bo kolki...aż w końcu zaczęłam czuć się mega słabo,chudłam,byłam ospała i dostałam niedokrwistość,mimo to dalej karmiłam bo ta presja i sumienie mi nie pozwalało inaczej,młody mało przybierał na wadze. W końcu po trzech miesiącach poddałam się,dostał butlę i pierwszy raz w życiu nie było płaczu co 5 min.i spał nawet po 5 godzin :) waga zaczęła iść w górę,a ja w końcu zaczęłam czuć się dobrze i mogłam w pełni cieszyć się macierzyństwem. Nigdy nie żałowałam tej decyzji i kiedy będę mamą po raz drugi ( może,kiedyś ) to od razu dam butle i mam w nosie wypociny innych.Nie każdemu jest to dane.
    Ale też nie rozumiem tej kategorii kobiet,które nie karmią bo się brzydzą o.O ostatnio wyczytałam to na fejsie na grupie,haha dla mnie to już jakiś odłam,naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nigdy nie krytykuję, nawet jeśli jakaś mama nie karmiła naturalnie, bo miała takie widzimisię, jej prawo. Nie ważne jak, ważne, że oboje się z tym komfortowo czuli.
    Sama karmiłam chyba prawie 8 miesięcy i to pomimo cc i pierwszych dni Poli w szpitalu na mm. Zresztą moja historię można przeczytać tutaj: http://nietylkorozowo.blogspot.com/2014/01/piers-do-przodu.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo to ja byłam lepsza karmiłam max.3 dni odrazu po powrocie do domu podałam mu mleko modyfikowane .Mały do tej pory ma się dobrze prawidłowo sie rozwija praktycznie wogule nie choruje i nie czuje sie z tego powodu jakaś gorsza .Mimo ,że nie raz mnie linczowano z tego powodu nie żałowałam tej decyzji !

    OdpowiedzUsuń
  4. brawo :) Ja starszego karmiłam 6 miesiecy młodszego wogóle ! trzecie dziecko w drodzę i karmić piersią nie będę bo nie mogę. nie uwazam się za tą złą ! wszyscy tak mówią że naturalne karmienie daje dzieciom wszystko co najlepsze ! hmm to znaczy że moje dziecko będzie ,,głupsze,, bo pije modyfikowane mleko a wychowanie nie ma nic do rzeczy bo przecież mleko jest najważniejsze ... ja się z tym nie zgadzam kocham swoje dziecko nie zaleznie od tego jak bede je karmiła przeciez karmiąc butelką też przytulam :) kocham tak samo

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja usłyszałam od starszej siostry, że jestem złą matką bo dokarmiałam córkę z butelki. Nigdy nie czułam potrzeby tłumaczenia się z takiej decyzji, dlatego ani siostra ani teściowa i jej koleżanki (;)) nie roumiały dlaczego jestem taka samolubna a mój mąż jeszcze mnie wspiera:)Prawda była taka, że córka przez komplikacje podczas porodu urodziła się z wylewem krwi do mózgu, jej pierwsze dwie doby życia to był dramat, załamałam się kompletnie do tego doszedł cały stres zwiazany z chorobą, z cesarką i mleka w piersiach miałam bardzo mało. Kiedy po cesarka przyszło kilka pielęgniarek i powedziały, że dziecko trzeba nakarmić a ja miałam drgawki po znieczuleniu, zapytałam czy mogły by ją trzymać bo ja nie jestem w stanie utrzymac dziecka, usłyszałam tylko coś w stylu "pfff dziecko karmic trzeba" i dziecka nie przyniosły. Pomoc w przystawianiu wyglądała tak, że przychodziła pielęgniarka poszarpała chwilę mnie za pierś i wychodziła a dziecko jak złapać nie umiało tak nie umiało. W domu karmiłam mieszanie jeszcze 3 tyg.,tylko ze względu na presję otoczenia, na szczęście szybko trafiliśmy pod skrzydla specjalistów, którzy uświadomili mi, że przy takich problemach zdrowotnych w ogóle nie powinnam jej karmić piersią. Wtedy przestaliśmy się przejmować kimkolwiek :) z córką mam wspaniałą więź, kocham ją nad życie a ona mnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no żartujesz... ja właśnie tego nie rozumiem... Zamiast Cię wspierać to jeszcze krytykują :/

      Usuń