wtorek, 20 września 2016

Książkowe love

Cześć kochani. Dziś post dla miłośników czytania, ale nie tylko. Mam dla was mini recenzję czterech książek.

Mam nadzieję, że skorzystacie z moich propozycji -bo warto.





Pierwsza książka "The book of you". Jest to książka dla osób, które poszukują zmian w życiu. Lektura jest bardzo przyjemna. Jest to poradnik, w którym każdy coś dla siebie znajdzie. Zaczynamy od mikroakcji. Co to takiego? Małe zmiany, które powodują, że staniesz się szczęśliwszy. Nie mylcie tego poradnika z receptą na szczęście bo na pewno w niej tego nie znajdziecie. Książka jest sposobem na wprowadzenie w naszym życiu małych zmian- wystarczy zamienić fast food na talerz zielonych warzyw, windę na schody, a życie w biegu na 5 minutowy reset. Wiecie, dlaczego jest jeszcze ciekawa?? Przeczytacie ją raz i gwarantuje Wam, że wrócicie do niej by zacząć od codziennych małych zmian, dzięki, którym jak sami autorzy twierdzą poczujecie się lepiej.


Może znacie "Bycie miłym to przekleństwo"?, Nie ? A może sama nazwa Wam coś mówi bo tacy jesteście na co dzień? Jeżeli jesteście tzw.mili i macie tego już serdecznie dość, koniecznie musicie sięgnąć po tę pozycję. Powiem Wam, że ja mam osobiście problem w byciu tzw. miłym. Jak to u mnie się objawia?? Nie potrafię odmawiać, aby nie urazić drugiej osoby. Chociaż wiem, że nie chce mi się bądź nie mam czasu przyjmuje dodatkową pracę bądź obowiązek, aby nie zawieźć osoby, która mnie o coś prosi. Głupie prawda??? Ale wiele osób nie potrafi odmówić . Wystarczy zwykle nie, aby poczuć się lepiej. To takie łatwe, więc dlaczego trudno nam zastosować słowo "nie " w praktyce? . Autorka opisuje wiele powodów, dlaczego "my mili" nie możemy sobie z tym poradzić. Marson opisuje historię swoich bohaterów, którzy przez własne doświadczenia życiowe stali się "nadmiernie mili" . Skutkiem bycia miłym bohaterów był stres, przemęczenie, brak radości z życia.Na szczęście człowiek całe życie się uczy i nawet osoby w skrajnych przypadkach mogą nauczyć się mówienia "nie". Może nie jestem najlepszym przykładem (bo jednak nie w każdym przypadku zgadzam się na wszystko i potrafię nie tylko odmówić), ale jeżeli sądzicie że macie problem z byciem miłym lub ciekawią Was skrajne przypadki - śmiało sięgajcie po książkę.


Kolejna pozycja to hit . Gdy zobaczyłam ją w księgarni stwierdziłam od razu, że muszę ją mieć. "Glutenowe kłamstwo i inne mity o tym, co jemy" Alana Levinovitza wg mnie jest to must have . Autor w prosty sposób opisuje czy gluten, sól bądź cukier są tak dla nas niebezpieczne.Ostatnio często słyszymy w mediach bądź wśród pseudo trenerach personalnych, aby zrezygnować z pieczywa, który zawiera gluten, cukier bo to bomba, który powoduje tycie, bądź mleko bo większość z nas może mieć nietolerancję laktozy. Dobra ekspertem nie jestem i wiem, że byłabym hipokrytką pisząc, że nie wierzcie w te głupoty i zacznijcie wszystko jeść. Jednak prawda jest taka, że większość z nas (a my kobiety mamy szczególnie do tego skłonność) naczytamy się, naoglądamy i próbujemy diet cud- eliminując tłuszcz, białko bądź ostatnio tak popularny gluten. To co podobało mi się w książce to powtarzane słowa -badania i słuchanie się w własne ciało. Jeżeli będziemy dążyć to obecnych trendów - zaczniemy wtedy poważnie chorować. Reasumując uważajcie na obecne trendy- wsłuchujcie się w własne ciało, ba zróbcie badania pod kątem nietolerancji glutenu czy też laktozy. Jednak nigdy nie róbcie czegoś wbrew własnemu ciału. Oczywiście nie możemy też przesadzać w drugą stronę tzn. wiadomo nie od dziś, że fast foody to trucizna, a cola czy to light czy nie light to sam cukier. Jednak jak zjemy ciasto własnej roboty to nie przytyjemy nie wiadomo ile, a my nie umrzemy bo w cieście jest mąka czyli zły gluten . Pamiętajmy wszystko jest dla ludzi -tylko z umiarem ;)



Ostatnia pozycja książka to książka napisana przez autorkę bloga "Zielone koktajle" . Od razu wytłumaczę Wam się, dlaczego akurat ta pozycja znalazła się  w mojej biblioteczce. W sumie powód jest prosty-kocham koktajle, a niestety pomysły po jakimś czasie się skończyły. Dzięki tej książce otworzyły mi się oczy. Teraz wiem mniej więcej co połączyć, aby moje kubki smakowe były zadowolone. Dzięki "Zielonym koktajlom" nasze domowe koktajle stały się urozmaicone, ale nie przestałam szukać tego ulubionego . Oczywiście nie przetestowałam wszystkich koktajli, ale mam swoje ulubione i te, których nie ruszę już nigdy . I tak koktajl z czystka i jabłka stał się prawie codziennym rytuałem, a pomarańczowy z marchewką tym ulubionym, natomiast teraz wiem, że mimo iż burak jest zdrowy, ja koktajlu z tym warzywem nie przełknę. Warto jednak próbować i poznawać  bo jak wiadomo-koktajle, a przede wszystkim koktajle domowe to samo zdrowie ;) 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz