Gdy zobaczyłam serię książek "Mam oko na... " - stwierdziłam fajne, ale raczej dla młodszych dzieciaczków. W księgarni omijałam ją szerokim łukiem. Jestem z tych co muszą mieć tekst przed sobą- same obrazki do mnie nie przemawiają.
Inne zdanie ma pan Tata, który tej treści nie potrzebuje by dziecku przedstawić swoją interpretacje bajki (za to Cię love mężu)... .Ale do rzeczy jak to się stało, że w naszej bibliteczce książka "Mam oko..." się znalazła i dlaczego mogę sobie teraz pomarzyć by poczytać chociażby "Elmera" .
Staramy się biblioteczkę Piotrusia uzupełniać w miarę często. Piotrusiowi czytałam książki od urodzenia (a nawet jak był w brzuszku potrafiłam mu czytać), dlatego też codzienne czytanie spowodowało, że dziecko me nie wyobraża sobie, aby nie było bajki przed snem. W miarę naszych możliwości staramy się, aby książki nie tylko miały ciekawą ilustrację, ale również treść- przynajmniej ja biorę to pod uwagę :D
No tak, tak odbiegam od tematu- miałam pisać o konkretnej książce, a ja oczywiście nie mogę tak łatwo przejść do meritum. Pewnego dnia mąż buszując po Empiku natknął się na serię " Mam oko..." - wychwalał je tak bardzo, że myślałam, że jednak nie jest w dziale z książkami dla dzieci tylko natknął się na książki dla dorosłych O_o Powstrzymał się od kupna, gdyż jasno mu powiedziałam - nie lubię książek, które są tylko ilustrowane. Po pewnym czasie moje chłopaki - poszli na warsztaty dla dzieci. I dziecko me upatrzyło sobie -jedną jedyną książkę - właśnie tę, którą ja uważałam za nieciekawą.
Jednak przejrzałam jej się uważnie - i stwierdziłam- głupia kobieto, dlaczego wcześniej tej książki nie kupiłaś. Piotruś codziennie liczy, liczy i jeszcze raz liczy (mimo, że wcześniej potrafił liczyć do10,a nawet dalej. Dziecko me również dzięki tej książce wymyśla historyjki- pokazuje gdzie jest mama (nie pytajcie w jakiej roli mnie widzi), a gdzie tata. Polecam ją każdemu dzieciaczkowi- temu mniejszemu oraz większemu, gdyż książka uczy nie tylko liczenia, ale również spostrzegawczości oraz rozwija naukę mówienia i pamięć.
U nas na pewno kolejną książką będzie "Mam oko na litery"... . Aha już nigdy nie stwierdzę, że książki bez jakiegokolwiek tekstu są nudne- wręcz przeciwnie dzięki mym chłopakom codziennie uczę się innej interpretacji akurat tej książki :)
bardzo fajna książka :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdziękuje :*
Usuńja już jakiś czas mam oko na tę książkę;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMy mamy litery i dzieje się :-)
OdpowiedzUsuńno ja muszę mieć koniecznie mam oko na litery :D
Usuńja też do niedawna uważałam że jak nie ma tekstu to do kosza :)
OdpowiedzUsuńo matko, a myślałam, że tylko ja taka jestem :D heheh
Usuńja tam lubię książki bez tekstu ;) te ostatnio zamówiłam i czekam aż dojada do nas ;)
OdpowiedzUsuńno to możesz przybić piątkę z moim mężem bo właśnie też nie potrzebuje tekstu by świetnie zinterpretować bajkę :)
Usuńdwa dni temu przyjechała do nas mam oko na litery i musze powiedzieć jest super choć dla 2,5 latki nawet trudna
OdpowiedzUsuńzobaczysz, że raz dwa i szybko załapie :) na początku Piotruś też się motał, ale raz dwa i wiedział o co chodzi :)
UsuńAleż macie bogatą biblioteczkę ! <3 My mamy Oko na litery. Pomimo, że Lea jest " za mała" na ogarnięcie prawdziwego sensu tej książeczki, bawi się z nią świetnie i wychwytuje poszczególne postaci/ przedmioty i nazywa je po swojemu. :))
OdpowiedzUsuńa ja właśnie zawsze myślałam, że seria mam oko jest raczej dla maluchów - widocznie się myliłam :)
UsuńAle macie dużo tych książeczek,my mamy tylko kilka i Aluś ma tylko dwie swoje ulubione,które można Mu czytać codziennie do snu i nigdy mu się nie nudzą :)
OdpowiedzUsuńmy też codziennie czytamy- a najpiękniejszy jest moment kiedy sam się upomina jaką chce książeczkę <3
Usuń